Greta spacerowała wzdłuż rzeki,
która przepływała przez dwór zamku. Miała być królową, stać się żoną księcia.
Człowieka, którego nie znała za dobrze i którego uważała za prostaka od
pierwszej chwili, gdy tylko pojawił się w drzwiach jej domu. Właściwie to miała
o nim złe zdanie jeszcze zanim odwiedził ich wioskę. O Ivanie sporo ludzi
myślało i mówiło źle, było to zasługą plotek na jego temat, a same plotki były
zasługą jego nieroztropnego postępowania.
– Witam, pani – rzekł kiedy
tylko ją dojrzał.
– Sądziłam, że jesteś na jakimś
ważnym posiedzeniu, panie.
– Byłem, ale nudziło mnie. W
ostateczności ojciec jeszcze jest w stanie zajmować się tymi obowiązkami. Ja będę musiał zająć się przygotowaniami do
naszego ślubu.
– Co jeśli nie zechcę za ciebie
wyjść?
– Greto Wesley, dobrze wiesz, że
kobieta nie ma prawa wyboru sobie męża…
– Mnie takie prawo obiecano! –
wrzasnęła.
– Nie krzycz. Nie trzeba nam
irytacji, ni twojej, ni mojej. Spróbujmy przystąpić do porozumienia i co
ważniejsze – uzyskać je.
– Nie widzę tutaj żadnej roli
dla siebie, panie. Żony nie będziesz przecież zabierał na wystąpienia polityczne.
Nie lubię haftować, nie nawykłam do zlecania służbie obowiązków. Po cóż ci taka
żona jak ja, panie?
– Pozwól, że to ja będę wybierał
swoją żonę i nie próbuj malować się gorszą niż jesteś, pani, bo to nic nie da.
Dawno już przewidziałem twój plan, jakim było obrzydzić mi to przyszłe, nasze,
wspólne małżeństwo.
– Przewidziałeś mój plan? A to
niesłychane. Zatem będę musiała się bardziej wysilić, Ivanie Somerhanderze. –
Kąciki ust Grety uniosły się delikatnie ku górze.
Ivan poszedł w jej ślady i także
się uśmiechnął. Uczynił kilka kroków w jej kierunku. Jego twarz była
niebezpiecznie blisko niej.
– Sugerujesz, że nudzisz się na
zamku. Jak więc mam uprzyjemnić tobie, pani, pobyt tutaj? Mam wezwać błazna, by
cię zabawiał w chwili gdy ja oddaje się innym obowiązkom.
– Sądzę, że błaznowaniu nie ma
tobie równych. Nikt nie jest w stanie zastąpić cię w tej dziedzinie.
Greta dopiero po chwili kiedy
dostrzegła jego spojrzenie zdała sobie sprawę z tego co powiedziała. Obraziła
przyszłego króla, swojego przyszłego męża. Ivan był zawiedziony jej postawą,
oczekiwał posłuszeństwa i roztropności, ale z drugiej strony przynajmniej nigdy
nie ośmieszyła go przy ludziach. Sądził, że kobieta jej klasy i kunsztu nigdy
nie dopuści się wystawienia jego, siebie i ich rodziny na pośmiewisko publiczne
swoim zachowaniem.
– Co mam uczynić by pobyt twój w
zamku wydawał się znacznie bardziej ekscytujący? – zapytał.
– Rozrywki jakim się poddawałam
w mojej wiosce mogły by ci się nie spodobać, panie.
– Daj mi szansę.
Wpatrywał się intensywnie w jej
oczy i coś jej mówiło, że on naprawdę nie chcę jej dopiec, a jedynie ją
uszczęśliwić. Oczywiście, że byłaby najbardziej uszczęśliwiona gdyby mogła sama
sobie wybrać męża, ale postanowiła dłużej nie kaprysić na ten temat i nie
podejmować rozmowy w tym temacie. Ostatecznie miała zostać królową Dorkwoodu, a
to był zaszczyt. Sam Ivan nie wydawał jej się też straszny. Był bardzo młody,
nawet w jej typie, na dodatek niezwykle cierpliwy i nie dawał porwać się swojej
naturalnej naturze brutala.
– Lubiłam hazard. Zakłady. Tego
typu rozrywki, gdzie stawka tyczyła się o prawdziwe pieniądze.
– Mam zorganizować przyjęcie w
ogrodzie? – zapytał.
– Jeśli masz takie życzenie.
– Mam życzenie cię uszczęśliwić.
Zaproszę panny i kawalerów z pobliskich królestw i tych pilnujących moich
włości. Aproszę też krawcową, uszyje dla ciebie najpiękniejszą suknie jaką
tylko można sobie wyobrazić, specjalnie na tą okoliczność.
– Nie kupisz mnie panie, jeśli
masz taki chytry plan.
– Moje życie przebiegało bez
planu do tej pory i nawet teraz, żadna kobieta tego nie zmieni, nawet taka
twojej urody, pani. Nie mam zamiaru cię kupować, mam zamiar cię zdobyć, ale do
tego nie trzeba mi pieniędzy, ni twojego przyzwolenia.
Ivan oddalił się w kierunku zamku.
Od razu nakazał rozesłać wieści o skromnym przyjęciu o charakterze hazardowym.
Jego ojciec naturalnie był temu przeciwny, ale Ivan przyobiecał, że się nie
ośmieszy, nie upije, nie przegra całego majątku. Miał być tylko obserwatorem
całej zabawy i towarzyszem swojej narzeczonej.
Nadeszła sobota, pełen rozrywki
dzień. Szlachetnie urodzone panny i dżentelmeni zebrali się w ogrodzie zamku, idealnie
przygotowanym na tę okazję. Z początku wszyscy byli skromni i bardzo powściągliwi,
ale za sprawą dobrego, słodkiego wina i charakterze w jakim prowadzili przyjęcie
Greta wraz z Ivanem całe towarzystwo zaczęło się rozluźniać i nareszcie
zaczynało się dobrze bawić.
– Wyścigi konne – zaproponowała
Greta, którą znudziła już gra w karty. Właściwie to nie było typowe znudzenie,
ją dopadała niechęć do gier, w które przegrywała, a tego dnia karta jej nie
szła.
– Nie mamy toru wyścigowego, do
zorganizowania takiego przedsięwzięcia – wyjaśnił Ivan.
– Ty będziesz moim koniem, a
innych mężczyzn wylosują kobiety biorące udział w zakładzie. Jeden mężczyzna,
przypadnie idealnie na jedną kobietę.
Ivan wydawał się zszokowany jej
propozycją. Miał zostać królem, był księciem i do czegóż miał się zniżyć? Do
biegania. I to wszystko by zapewnić kobiecie, która nawet jeszcze nie była jego
żoną, chwile rozrywki.
– My zasiądziemy tutaj i
będziemy obserwowały wasze poczynania. Trzy okrążenia naokoło zamku –
przemówiła Greta, wskazała na krzesła i wpatrywała się intensywnie w twarz
Ivana.
Wszystkie kobiety posłusznie
zajęły miejsca. Dla nich cały pomysł wydawał się ciekawy, chciały obejrzeć
wyścig panów. Natomiast panowie byli do tego mniej przychylnie nastawieni.
– Zaniżasz mnie do poziomu
zwierzęcia, pani. – Starał się jeszcze ratować sytuacje Ivan, ale gdy tylko
spojrzał w jej twarz wiedział, że nie będzie w stanie jej odmówić czegoś co
przecież nie kosztuje wiele poświęcenia.
– Zawierzam w twoje możliwości,
liczę bowiem na wygraną.
Ivan rozpiął dwa guziki, jakie
miał przy marynarce. Zdjął ją i przerzucił przez ławkę znajdującą się
nieopodal.
– Przygotuj karteczki i
rozpocznij losowanie – rzekł zaznaczając kilkoma sporymi kamieniami linie
startu, która miała za zadanie być także linią mety po pokonaniu trzech okrążeni.
– Drogie panie, stawiam dziewięć
gwinei na to, że mój koń wygra – oznajmiła Greta wrzucając do kapelusza kartki
z imionami innych mężczyzn biorących udział w wyścigu.
Przeszła się z kapeluszem przed
młodymi damami, każda z nich wylosowała jedną karteczkę. Następnie przeszła się
ponownie i każda wrzuciła dziesięć gwinei, także ona.
– Nie zawiedź mnie – rzekła do
Ivana kiedy wszyscy zaczęli przygotowywać się do startu.
– Panowie, na mój znak –
zadecydowała i stanęła przed jedenastoma mężczyznami z haftowaną chusteczką
trzymaną w dwóch palcach.
Ivan spojrzał w jej oczy, przez
chwilę się mierzyli. Kąciki zarówno jej jak i jego ust sunęły leciutko ku
górze. Wtedy Greta wypuściła chustkę, a ta poleciała powoli na ziemie.
Mężczyźni ruszyli, a kobiety wstały z miejsc z podekscytowania.
Po każdym okrążeniu
podekscytowanie i zdenerwowanie rosło. Kiedy trzecie okrążenie dobiegało końca,
Greta już była pewna, że zwycięży. Ivan, który do tej pory trzymał się w środku
i starał się normować oddech, by nie dostać zadyszki, nagle przyspieszył i
ruszył ile sił w nogach zostawiając przeciwników znacznie w tyle.
– Wygrałam! – wykrzyknęła Greta.
– Wygraliśmy – poprawił ją
zdyszany książę.
Ivan przystąpił do podziękowań i
podawania dłoni swoim przeciwnikom. Greta w tym czasie zabierała pieniądze,
które jej się słusznie należały, bowiem to ona dobrze obstawiła, a reszcie po
prostu los nie sprzyjał.
– Czy ja także mogę liczyć na
nagrodę? – zapytał Ivan.
Zbliżył się do niej wolnym
krokiem. Ich usta znajdowały się niemal w odległości dwóch centymetrów od
siebie. Wtedy pojawił się jeden z służących i wszystko zepsuł.
– Król pana wzywa – powiedział
do Ivana.
– Już idę. Przepraszam panie i
panów na moment – rzekł Ivan delikatnie się kłaniając, bo tak nakazywało dobre
wychowanie, a zamierzał przestrzegać netykiety na dworze królewskim.
Greta, Ivan i całe towarzystwo było
w dobrym nastroju i naprawdę dobrze się bawiło, jedynie król tego nie
pochwalał. Kiedy Ivan znalazł się przy jego łożu wiedział, że czeka tylko na
burę.
– Czyś ty spadł z jakieś
znacznej wysokości ostatnimi czasy? Jesteś moim synem, masz objąć po mnie tron.
Zgodziłem się na propagowanie gier pieniężnych we własnym zamku…
– Konkretnie to przed zamkiem,
ojcze – wtrącił się Ivan z ironicznym uśmiechem.
– Nie pajacuj!
– Tak jest, przepraszam. – Dalej
zgrywał się młody księże.
– Coraz częściej chwyta mnie za
serce przeświadczenie, że z tego zamku zostaną zgliszcza jak tylko zasiądziesz
na tronie. Roztrwonisz cały majątek na uciechy cielesne, wino, śpiew i hazard.
– Jeśli to uczynię to
przynajmniej przy właściwej kobiecie. Polubiłeś ją, jest szansa, że poprowadzi…
– To nie kobieta ma prowadzić! –
zabrzmiał głos króla.
– Ale nic nie stoi na
przeszkodzie by doradzała w zaciszu małżeńskiej komnaty. – Bronił swojego
zdania książę.
– Być może zbyt pochopnie ją
oceniłem, a tym samym zbyt pośpiesznie zacząłem darzyć sympatią. To dla niej
robisz z siebie osła i biegasz naokoło zamku?
– Dla zabawy.
– Skończ się wreszcie bawić,
dorośnij. Wiesz jakie obowiązki spadną na ciebie, gdy staniesz się moim
następcą.
– Oczywiście, że zdaje sobie
sprawę z moich przyszłych obowiązków. Powinniśmy zacząć przewodzić innej partii,
ta którą teraz popieramy opiera się na bardzo mglistych pojęciach, takich jak
choćby umiar w wolności. Nie można być częściowo wolnym, to są… – Ivan usilnie
starał się sobie przypomnieć słowa Grety. – Absolutne, te… no te… wartości
absolutne – dokończył dumny z siebie, że zapamiętał tak długą wypowiedź swojej
przyszłej żony. Większość mężczyzn, przecież nawet nie słuchało swoich kobiet.
– Może jednak myliłem się co do
ciebie. Zmiana partii popieranej przez nas wywoła burzę, ale może tego trzeba
Dorkwoodowi by zażegnać kryzys, choćby częściowy.
– Przede wszystkim trzeba znieść
niewole, choć w małym stopniu.
– Mówisz o uwolnieniu
niewolników? – zapytał Król.
– O uwolnieniu kobiet…
Król już szykował się by
przerwać własnemu synowi, ale ten sobie na to nie pozwolił.
– Zdaje sobie sprawę, że to może
być proces długotrwały i powinien być przeprowadzany delikatnie, tak by nie
wyrządzić większej krzywdy niż pożytku. Postaram się to uczynić. Wiem także, że
moim obowiązkiem jest spłodzenie dziedzica. Pytałem o to Gretę, w jej rodzinie,
jej matki, siostry, babki… wszystkie wydały na świat po kilku zdrowych, silnych
chłopców.
– Po kilkoro – poprawił syna
król. – Nie będę ci zajmował więcej czasu. Oddal się z mojej komnaty w stronę
swojej wybranki. W następną sobotę odbędzie się wasz ślub. Od jutra zacznijcie przygotowania
do przyjęcia.
– Tak jest, ojcze – rzekł Ivan
przed opuszczeniem komnaty.
Czytam = Komentuje
Wow już sie w sobie zakochuja widać to. Super część!
OdpowiedzUsuńIvan poważnie myśli o uwolnieniu kobiet, jestem zaskoczona. Dobrze też, że Greta zaczęła dostrzegać zalety w swoim przyszłym mężu. Wygląda na to jakby wszystko szło do przodu między nimi.
OdpowiedzUsuńMnie to,aż zdziwiło,że on pomyślał o tym uniewinnieniu kobiet. Fajnie też,że tak stara się ją zadowolić,a nie jest taki niesympatyczny ,widać,że chcę ją do siebie przekonać , nie siłą zmusić do ślub i bycia szczęśliwą
OdpowiedzUsuńProszę, proszę... Ivan powoli się zmienia pod wpływem Grety. Ciekawe jak potoczą się ich dalsze losy:))
OdpowiedzUsuń