Aut amat, aut odit mulier, nil est tertium (Publiliusz Syrus)

niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 4

Po nocy nastał dzień, słoneczny poranek. Tego dnia Greta przybierała piękną suknie z ciężkiego materiału, ze złotymi szyciami. Ivan był przygotowany do ceremonii znaczenie wcześniej niż jego wybranka. Stanęli przed pastorem i wypowiedzieli słowa przysięgi.
– Ja Ivan Somerhander, władca Dorkwoodu, biorę sobie ciebie Greto Wesley za żonę, i przysięgam ci miłość, wierność, uczciwość i opiekę małżeńską dopóki śmierć nas nie rozłączy. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący, w trójcy jedyny, aniołowie, oraz wszyscy święci.
– Ja Greta Wesley, biorę sobie ciebie Ivanie Somerhanderze za męża, i przysięgam ci miłość, wierność, uczciwość i posłuszeństwo małżeńskie dopóki śmierć nas nie rozłączy. Tak mi dopomóc Panie Boże…

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 3

Greta zamknęła niewielką książkę i już miała zdmuchnąć świece, ale zawahała się. Spojrzała na swoją prawą dłoń. Na palcu serdecznym widniał pierścionek zaręczynowy. Przypomniała sobie moment, w którym go otrzymała. Ivan bardzo ją wtedy przepraszał, że nie zorganizował balu zaręczynowego, ale był zaniepokojony stanem zdrowia ojca. Przyklęknął więc na jedno kolano podczas wspólnego spaceru, na niewielkim mostku postawionym w celu ominięcia niewielkiego strumyka. Greta sięgnęła pod poduszkę i wyjęła kawałek papieru złożony na cztery. Rozwinęła ją i po raz kolejny przeczytała słowa przysięgi małżeńskiej.

niedziela, 27 października 2013

Rozdział 2

Greta spacerowała wzdłuż rzeki, która przepływała przez dwór zamku. Miała być królową, stać się żoną księcia. Człowieka, którego nie znała za dobrze i którego uważała za prostaka od pierwszej chwili, gdy tylko pojawił się w drzwiach jej domu. Właściwie to miała o nim złe zdanie jeszcze zanim odwiedził ich wioskę. O Ivanie sporo ludzi myślało i mówiło źle, było to zasługą plotek na jego temat, a same plotki były zasługą jego nieroztropnego postępowania.
– Witam, pani – rzekł kiedy tylko ją dojrzał.
– Sądziłam, że jesteś na jakimś ważnym posiedzeniu, panie.

sobota, 26 października 2013

Amanda i Aleksander - Blog z opowiadaniami


Amor Vincit Omnia, znaczy Miłość zwycięży wszystko.

Zapraszamy na blog o jednej z par PDS, na blog o Amandzie i Aleksandrze: http://a-a-a-v-o.blogspot.com/

Krótkie wyjaśnienie:

Zamierzamy zacząć od początku, od samych podstaw, od tego czego nie było w PDS.

Mamy w planach wszystko dopieścić do granic możliwości, dlatego każde wasze uwagi, nawet te najdrobniejsze są dla nas przydatne.

Zauważyliście błąd ortograficzny, interpunkcyjny, stylistyczny, w fabule - napiszcie do tym.

Macie inny pomysł na fabułę, zauważyliście jakąś niezgodność, czegoś wam brakuje, czegoś jest za dużo - poinformujcie nas o tym w komentarzu.

Z naszej strony obiecujemy aktualizować blog każdego dnia. Nie zawsze będzie to nowa część, czasami jakieś pytanie od nas, bądź jakaś informacja, ale najczęściej będzie to kolejna część.


Kiedy zdarzy się tak, że nowej notki nie będzie, np przez tydzień czy dwa (wiadomo, jesteśmy tylko ludźmi) wtedy was o tym poinformujemy. Napiszemy na ile zawieszamy blog, kiedy można się spodziewać naszego powrotu i podamy z grubsza powód.

piątek, 25 października 2013

Rozdział 1

Dzień był słoneczny. Jak to zazwyczaj bywało po burzy. Ivan podziękował za śniadanie. Żołądka nie miał w najlepszym stanie, mianowicie podchodził mu do gardła. W taki sposób dawało o sobie znać wczorajsze wino. Siedział w fotelu, nieopodal stołu i wpatrywał się w okno. Rozmyślał, ale mu przerwano.
– Jest pan pewien, że nie chce śniadania? – dopytywała Greta.
– Będę miał jeszcze milion pięćset okazji na to by się przekonać czy dobrze gotujesz. Ten jeden raz więc sobie odpuszczę, w pełni świadom tego co tracę.
– Piękna retoryka, ale pusta i zakłamana.
– Dlaczego panienka tak sądzi? – zapytał, a kąciki jego ust lekko uniosły się ku górze.
Stała przed nim, w skromnej sukni, ale była na tyle piękna, że nie potrzebowała żadnych ozdób, diamentów, drogocennych koronek. Sama była swoją największą ozdobą.
– Ma pan kaca, tylko wstydzi się pan do tego przyznać. Dlatego wynajdujesz…
– Nie przeszliśmy na ty, pani – warknął, ale samo „pani” dodał już łagodniej.
– Słuszna uwaga, panie. – Ona natomiast „panie” powiedziała z niesympatycznym naciskiem.
Wstał, pewnie. Uczynił kilka kroków w jej kierunku. Kobieta sięgała mu czubkiem głowy na wysokość klatki piersiowej. Spojrzał na nią z góry, ze złowieszczym błyskiem w oczach.

Prolog

Dorkwood było pięknym królestwem. Jego stolica leżała wzdłuż fiordów. Na około zamku roztaczała się zielona, malownicza kraina. Tego dnia stary William, który władał Dorkwoodem i znajdującymi się na około niego wioskami czuł się słabiej niż zwykle. Ostatnimi czasy odniósł wiele ran na polowaniu. Rozrywka potrafi zabić – mogło się nasuwać. Jego jeden syn i dwie córki jednak trwali w nadziei, że ojciec wyzdrowieje. Wszakże stracili już matkę.
– Vitali – rzekł do najstarszego syna. – Nigdy nie pogodziłem się, że chciałeś nas opuścić.
– Ale teraz tu jestem – wyznał Vitali, postawny blondyn i usiadł na łóżku. Chwycił ojca za dłoń.
– Nie możesz tutaj zostać. Rodzice Rose nie żyją. Przyobiecałeś im, że nie tylko weźmiesz ślub z ich córką, ale zadbasz o Pramond. Spełnij swoją obietnice. Zasiądź na tamtejszym tronie, jak przyrzekałeś. Rodzice Rose to honorowi ludzie, ty także wykaż się honorem. Jesteś to im winien.
– Ale co z Dorkwoodem? – dopytywał Vitali. – Rebeka i Rosalia się jeszcze za młode na mężów, a Ivan to wojownik, jemu tylko rycerskie walki i turnieje w głowie. Zginie szybciej niż się narodził…