Aut amat, aut odit mulier, nil est tertium (Publiliusz Syrus)

czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 6

Droga do zamku mijała w mozolnym tempie. Greta starała się nie patrzeć na Ivana by nie prowokować go nawet spojrzeniem. W końcu jednak ich oczy się spotkały, kiedy pomagał jej wysiąść z karocy. Bez słowa minęli bramę, główne wejście, duży hol i długi korytarz, a służba i domownicy bacznie się im przyglądali. Ignorowali te spojrzenia.
Drzwi do komnaty książęcej zamknęły się. Ivan zacisnął szczęki i wyczekiwał. Greta usiadła na łóżku i milczała.
– Nie masz mi nic do powiedzenia? – zwrócił się do niej w pełni podirytowany.

Milczała. Zaciskała tylko wargi i przymykała oczy. Bardziej wolałaby teraz odczuwać ból niżeli sklecać odpowiedzi na pytania, na które tak doskonale znała odpowiedź.
– Słucham – powiedział wymowniej młody książę. Choć od dziś właściwie już król.
– Nie możemy iść razem do łóżka – wypowiedziała w końcu, a dla dodania powagi swoim słowom wstała.
Ivan lekko się uśmiechnął, niedowierzał w taki bezsens. Szczerze to sam nie wiedział jak ma się zachować.
– Co ty za banialuki opowiadasz? – zapytał w końcu.
– Posłuchaj mnie. – Podeszła do niego i chwyciła za dłonie. – Ja naprawdę myślę, że mogłabym cię pokochać, bo w gębi serca jesteś dobrym człowiekiem – zaczęła to próbując spojrzeć mu w twarz, to uciekając od jego spojrzenia.
– Nie skrzywdzę cię, nie bój się – zapewnił.
– To nie tylko o to chodzi. Ty nic nie rozumiesz. – Odstąpiła od niego na krok, podeszła do okna. Łzy kapały na kamienny parapet..
Ivan podszedł do żony, czuł się w obowiązku by tak postąpić. Długo zastanawiał się czy ją dotknąć i w jaki sposób. W końcu przełknął nerwowo ślinę i położył dłonie na jej przedramionach, pocierał delikatnie, kreślił kółka opuszkami. Złożył pocałunek w jej włosy, ich zapach… wszystko w niej sprawiało, że łagodniał.
– Uspokój się, najdroższa. Wyjaśnij mi gdzie leży problem. – Jego słowa jeszcze nigdy nie były wypowiadane tak miękko i z drganiem niepewności jednocześnie.
– Nie mogę – wyszlochała.
– Strach cię paraliżuje? – zapytał. Usiłował się sam domyślić powodu jej ucieczki zaraz po zaślubinach.
– Ty nic nie rozumiesz. – Uparcie uczepiła się tej jednej frazy i nie chciała od niej odstąpić.
– Nie jesteś dziewicą? – zapytał w końcu Ivan, bo tylko t przyszło mu na myśl. Sądził, że to jedyny wytłumaczalny powód.
Greta odwróciła się, odtrącając go od siebie.
– Jak śmiesz! – krzyknęła i wymierzyła mężowi policzek. Potem zamierzyła się na jego klatkę piersiową, ale pochwycił ją za nadgarstki.
– Uspokój się! – warknął i potrząsnął kobietą, dla której zamierzał być zawsze delikatny. Postanowienie legło w gruzach, ale tłumaczył sobie, że to przecież z jej winy, że przecież sama do tego dopuściła.
I tak trwali blisko siebie, tak blisko, że czuli swoje oddechy, a wnętrze pomieszczenia podsycało to ciepło z nich płynące. Spojrzał w oczy swojej żonie, tak piękne, ale i zagniewane.
– Rzuciłaś się na mnie – wypomniał jej.
– Puść, to boli – rzekła prosząco, nie odnosząc się ani słowem do jego poprzedniej wypowiedzi.
Książe spojrzał na swoje dłonie zaciśnięte na jej nadgarstkach. Uścisk był tak mocny, że aż pobielały mu kłykcie. W sekundę po tym jak zdał sobie sprawę z siły jaką włożył w swoje dłonie puścił żonę i odstąpił od niej na krok. Uniósł dłonie do góry w geście pojednania, czy też poddania się.
– Przepraszam, nie sądziłem… nie zdawałem sobie sprawy, że ścisnąłem tak mocno. Nie chciałem cię skrzywdzić – wytłumaczył.
– Zostaw mnie samą, proszę.
– Greto, muszę znać prawdę. Muszę wiedzieć jaki jest powód, bo inaczej nie dam rady tego naprawić, rozumiesz, mnie? – dopytywał ze łzami w oczach i nadzieją, że okaże mu choć cień tego zrozumienia.
– Ivanie, to był błąd.
– Co było błędem? – Chwytał się każdego jej słowa niczym ostatniej deski ratunkowej, chcąc poznać motywacje, bo jak na razie znał tylko i wyłącznie haniebny czyn.
– To małżeństwo, my nie możemy być razem – wyznała w końcu.
– Musimy – uparł się.
– Nie, proszę cię nie... – Zaczął się do niej przybliżać, wolnymi krokami, a ona oddalała się, aż dotknęła plecami ściany. – Proszę cię, zostaw mnie. Ja nie chcę.
– Dajesz mi do zrozumienia, że nie jestem wystarczająco dobry jak na ciebie, pani, czyż tak? – zapytał z lekką kpiną.
– Nie chcę – odpowiedziała patrząc mu w oczy swoimi zapłakanymi.
Ivan potarł brodę i starał się odnaleźć odpowiednie słowa w zakamarkach swojej mrocznej duszy, ale nic sensownego w obecnej chwili nie przychodziło mu do serca. Postanowił więc pokierować się głową, a rozum nakazywać wziąć się w garść i mieć pretensje, a nie dać się besztać kobiecie i przyjmować jej odmowe jakby byłą co najmniej cesarzową.
– Greto Somerhander, to kpina. Wymykasz się z przyjęcia weselnego, własnego. Naszego! – krzyknął. – Narażasz na niebezpieczeństwo siebie, w imię jakieś chorej idei. W imię czego? Cnoty? Moje pogardy z powodu jej braku? – Greta spojrzała na niego, w jej oczach zaświeciły ogniki gniewu. – Trzymaj ręce przy sobie – upomniał pokazując na nią palcem. – Źle by wyglądało w oczach innych, gdyby tak młody mąż, po tak krótkim czasie od zaślubin zbił żonę. Nie prowokuj mnie.
Przyjęła do wiadomości jego słowa i zaczęła kręcić obrączką, która od niedawna widniała na jej palcu serdecznym. Ivan zbierał myśli, patrzył to w sufit, to na ściany. Poruszał nerwowo nogą, a mięśnie mu drgały niemal na całym ciele ze wściekłości. Zdał sobie sprawę, że wściekły jest na samą sytuacje, na jej absurd i niezrozumienie, a nie na żonę.
– Staram się spokojnie – zaczął delikatnie. – Pytam po raz kolejny, dlaczego nasze małżeństwo nie może zostać skonsumowane, bo rozumiem, że w tym tkwi ten niewyobrażalny problem, wagi państwowej w twojej głowie.
Greta spojrzała na niego, właściwie to tylko zerknęła i milczała.
– Nie zasługuje na odpowiedź? – dopytywał.
Odpowiedziała mu martwa cisza.
– Do cholery jasnej, kobieto! – krzyknął, ale i to nie przyniosło rezultatu. Odpowiedziało mu jedynie echo odbijające się od kamiennych ścian.
Jego irytacja nabierała na sile i to w tak zawrotnym tempie, że z sekundy na sekundę czuł jak puszczają wodzę jego samokontroli. Najbardziej irytowała go jej bierność. On chciał przecież tylko z nią porozmawiać, zapytał, a w odpowiedzi dostał tyle wątpliwości, że pytania się pomnożyły do niewyobrażalnej ilości, a ona milczała i na żadne nie zamierzała mu odpowiedzieć.
Mężowie biją żony i nie ma w tym nic złego – powiedział sobie w myślach. – Spokornieje – zapewniał sam siebie.
W końcu uniósł dłoń, przyszykował dłoń zamierzając się na jej policzek uderzeniem na odlew. Greta zauważyła to i skuliła się sama w sobie, schowała twarz w dłonie i wcisnęła się w ścianę jeszcze bardziej, tak że bardziej już się nie dało.
Ivan był hulakiem, pijakiem, hazardzistą, łamaczem damskich serc i złym człowiekiem, ale miał bardzo litościwe serce. Lata na zamku wytresowały w nim spokój podczas przyglądania się bólu innych i nie unikania takich widowisk, ale sam bólu nie potrafił zadać. W samoobronie, to naturalne, wtedy działał instynkt, na walkach rycerskich i innych zawodach tego rodzaju, także, bo to odbywało się za zgodą i każdy uczestnik znały ryzyko, był przygotowany na ból. Jednak kiedy stał on taki duży, silny, muskularny rzucający cień na biedną, skuloną i bojaźliwą kobietkę serce odzywało się i grało swoje melodie.
Ivan opuścił rękę, nie robiąc z niej użytku. Ponownie potarł brodę. Przegrał te walkę, bo zwyczajnie odpuścił. Skierował się do drzwi i wyszedł z komnaty sypialnianej. Pierwszym miejscem jakie odwiedził po awanturze z żoną była kuchnia, nawykł do tego miejsca, jak niewiele z książąt.
– Jesteś głodny? – zapytała pucołowata kucharka, mierzwiąc go po włosach gdy tylko usiadł na krześle.
– Wina daj – polecił Ivan kobiecie. – Proszę, ciociu – dodał po chwili.
W jego oczach pojawiło się coś dziwnego, jakby uwielbienie do tej kobiety. Właściwie to te iskierki nie pojawiły się, a były w jego oczach już od momentu przekroczenia parnej kuchni.
– Dobrze, chłopcze. – Kobieta uniosła kąciki swoich ust ku górze. Podała mężczyźnie kieliszek, zwykły, nie z jakieś drogocennej zastawy i młode wino, którego nie pijają królowie i ludzie wysokiego urodzenia.
– Dziękuje – odpowiedział i sam się obsłużył.
– To nie jest lekarstwo. Pójdziesz do niej pijany – rzekła smutno kucharka.
– Na trzeźwo nie dam rady – przyznał się do jakby nie patrzeć męskiej porażki.
– Zawsze jest wybór, chłopcze.
– Nie ma wyboru.
– Czasami czas jest najlepszym nauczycielem, pomocnikiem w niedoli i jedynym z dobrych wyborów – poradziła.
– Mam czekać i nic nie robić? – zdziwił się Ivan.
– To zachowanie nie podobne do króla, zdaje sobie z tego sprawę. Królowie biorą wszystko co chcą, grabią niczym bandziory miasta oblężone, nie dbają o nic i nie przejmują się niczym. Kieruje nimi żądza, chęć posiadania, własne pobudki. Ty nie musisz być taki.
– Jestem królem – odparł Ivan, jakby to było nie tyle wyjaśnieniem, co usprawiedliwieniem poczynań.
– A na górze, w komnacie jest kobieta, twoja kobieta, która kiedyś będzie matką twoich dzieci. Kobieta, z którą spędzisz całą resztę swojego życia. Czas to wybór życia w miłości lub w nienawiści. Są sytuacje gdy nie warto pośpieszać czasu.
– Są sytuacje gdy lepiej nie myśleć o czynach, konsekwencjach i skutkach, tylko pić na umór i pozwolić działać instynktowi – wyjaśnił kobiecie swój punkt widzenia.
– Mój Boże, jesteś tak młody jeszcze. Duchem nadal jesteś sobą sprzed laty, gdy po uroczystościach rodzinnych przychodziłeś spijać kieliszki.
– Z nałogiem za pan brat, już się zbrataliśmy na wieki – zażartował Ivan.
– Nie wiem co gorsza, byś stał się władcą z męską porywczością, czy pozostał beztroskim, hulaszczym gówniarzem – rzuciła z przyganą, upewniając się, że nikt tego nie usłyszał.
– Nie martw się, jesteśmy sami – zapewnił mężczyzna rozglądając się po pomieszczeniu. Choć nie musiał tego robić, miał doskonały słuch i potrafił wyczuć czyjąś obecność.
Ivan wstał, pozostawiając półpełny kieliszek. Skierował swoje kroki do wyjścia z kuchni, bo wiedział, że za kilka chwil zacznie się tam robić niezwykle tłoczno. Będą trwać przygotowania do kolacji.
– Idę potrenować – usprawiedliwił swoje poczynania kobiecie, która przecież była tylko służącą, zwykłą kucharką, mającą dogadzać jego kubkom smakowym.

– Dobry wybór, synku – odrzekła i powróciła do swoich zajęć.

6 komentarzy:

  1. Strasznie mnie zastanawia co ta Greta ukrywa,takiego,że nie może nic z siebie wydusić. I tak ten Ivan cierpliwy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobnie jak Oli zastanawiam sie o co chodzi grecie. Mam nadzieje ze ivan da jej trochę czasu zamiast ja do czegoś zmuszać.

    OdpowiedzUsuń
  3. ah musze powiedzieć ze ten post dal mi wiele do myślenia po pierwsze i najważniejsze co ukrywa Greta. a po drugie jakie relecje łączą Ivana i tę kucharkę .Musze powiedzieć ze bardzo polubiłam Ivana ciesze się ze nie stracił cierpliwości

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że Ivan jest synem kucharki :)

      Usuń
  4. To ja zacznę od oceniania nowej szaty graficznej... jest cudowna, taka romantyczna, delikatna..:) patrze na nią nie wiem ile i dalej się zachwycam...Mnie również zastanawia co Greta ma do ukrycia, i jak potoczy się ich rozmowa, czy spokojnie czy Ivan jednak "wybuchnie"...


    A.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawa część.Zastanawiam się co ta Greta ukrywa i czemu nie chcę mu powiedzieć o co chodzi.Co do Ivana to dobrze,że jej nie uderzył ale niecierpliwy jest strasznie.
    Nowa szata graficzna jest genialna zarówno tu jak i na innych blogach ale noe będę pisać na każdym tego oddzielnie więc piszę tu.

    OdpowiedzUsuń